Niemal każdy absolwent uczelni wyższej opuszczający mury (jeszcze) swojej Alma Mater, pełen wiary we własne siły, nadziei i optymizmu, liczy na to, że z ogromem zdobytej przez kilka lat wiedzy zawojuje rynek, a w ofertach pracy lub chociaż płatnego stażu będzie mógł przebierać niczym w ulęgałkach. Nic bardziej mylnego.

Przeciętny polski student, niezależnie od tego, jak dobre miał oceny i jak licznymi osiągnięciami naukowymi może się pochwalić, ma, z punktu widzenia pracodawcy, jedną bardzo dużą wadę. Mianowicie – brak umiejętności obsługi podstawowych, zdawałoby się, programów komputerowych jak Excel, Word, czy nawet Outlook w nieco bardziej zaawansowanym stopniu. Jest to jedną z największych bolączek i rażących wad polskiego szkolnictwa wyższego, że dając swym studentom naprawdę rzetelną wiedzę specjalistyczną, nie wyposaża ich jednocześnie w odpowiednie narzędzia do analizowania, przetwarzania i prezentowania jej wyników.

Oczywiście najbardziej cierpią na tym sami studenci i absolwenci (zwłaszcza zaś ci, którzy studiowali kierunki humanistyczne) i jeśli w porę sami nie zadbają o nadrobienie tych elementarnych braków w edukacji (szkoląc się najczęściej na własną rękę), będą później mieli nie lada problem ze znalezieniem dobrej pracy.

Inna sprawa, że uczelnie wyższe, poprzez obniżanie kosztów i jednocześnie poziomu podstawowych umiejętności studentów same sobie szkodzą. Bowiem w rankingach największej ilości zatrudnionych absolwentów danej uczelni te placówki, które nie inwestują w zajęcia z informatyki z prawdziwego zdarzenia znajdą się oczywiście na niższych pozycjach, a co za tym idzie – spadnie również ich renoma.

Czy zatem warto skazywać swoich absolwentów na pracę w budce z fast foodem i ryzykować własną reputację, aby zaoszczędzić kilka złotych? Chyba nie, zwłaszcza że wszechstronnie wykształcony absolwent to najlepsza reklama i najlepsze świadectwo wysokiego poziomu nauczania.

http://metodynauczania.pl/

[Głosów:0    Średnia:0/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ