Magiczna Punta Cana

Ostatnie wakacje były czasem sporego relaksu i wyjątkowo udało nam się wyjechać podczas nich poza Europę. Nie zawsze mieliśmy do tego okazję, a przede wszystkim czas. Trzeba bowiem zaznaczyć, że sam lot na inny kontynent, to dwa dni spędzone w samolocie i na lotniskach i to w najlepszym wypadku, gdyż bardzo często loty są opóźnione i przekładane na inny termin. Na szczęście tym razem nasze dzieci urosły już na tyle, że mogły zostać w kraju na 2 tygodnie z dziadkami i nie potrzebowały żadnej opieki. My mogliśmy zająć się relaksem i eksploracją nowych dla nas miejsc. Dominikana – wczasy, to kierunek, za którym rozglądaliśmy się już od wiosny i polowaliśmy na jakieś tanie bilety. Trzeba bowiem zaznaczyć, że ich ceny różnią się czasem nawet o 1000 złotych.

Jest to na tyle duży wydatek, że na dwóch biletach oszczędzić można 2000 zł i wydać je na wiele ciekawych atrakcji na miejscu. Dlatego też bilety kupiliśmy już 2 miesiące przed wylotem. Udało nam się trafić lot z Frankfurtu i musieliśmy mieć przesiadkę, ale cena niesamowicie nas skusiła i nie mogliśmy się jej oprzeć. Z niemieckiego lotniska polecieliśmy już bezpośrednio na Punta Canę, czyli na jedną z najpiękniejszych wysp na całym świecie. Dominikana przywitała na iście rajską pogodą i nie mogliśmy wyjść z zachwytu. Do tej pory bywaliśmy jedynie w Hiszpanii, czy Włoszech, ale tam nie zaskoczyło nas nic w tak dużym stopniu, gdyż jest to Europa i wszystko mamy na wyciągnięcie dłoni.

Dominikana i cały tamtejszy region, to prawdziwy raj na ziemi. Kolor wody jest tak cudownie lazurowy, że mieliśmy okazję odrzucić wszystkie bagaże i jeszcze przed zakwaterowaniem w hotelu, rzucić się w głąb wody. Na szczęście opanowaliśmy początkowe emocje i poszliśmy zostawić bagaże. Towarzyszyły nam duże emocje, gdyż mieliśmy tam zostać aż 13 dni, a każdy z nich zapowiadał się pięknie. Po zostawieniu naszych rzeczy w hotelu od razu przebraliśmy się w stroje kąpielowe i ruszyliśmy w stronę plaży. Były one bardzo duże i ciągnęły się całymi kilometrami, więc nie było żadnego problemu z tym, by znaleźć sobie swój prywatny kawałek plaży. W hotelu poznaliśmy jeszcze parkę innych Polaków, którzy jak się potem okazało, lecieli z nami od samego początku.

Wsiedli w Warszawie, a potem mieli przesiadkę we Frankfurcie. Uśmialiśmy się bardzo, gdyż podobno widzieli nas na obydwu lotniskach, ale nie słyszeli w jakim języku mówimy i nie podeszli porozmawiać. Na szczęście na miejscu udało się już nawiązać wstępny kontakt i mogliśmy się zabrać do wspólnego spędzania czasu. Z racji, że na obczyźnie nie można nikomu ufać, to fajnie było mieć tam kogokolwiek z naszego kraju. Gdy my byliśmy w wodzie, oni pilnowali naszych ubrań i telefon i na odwrót, gdy to oni wchodzili popływać, my zajmowaliśmy się zerkaniem na ich rzeczy. Dzięki temu mogliśmy w pełni cieszyć się tym, co daje nam tam natura i piękny dzień, który nas przywitał. Pogoda przez całe 13 dni nas rozpieszczała, a my nie mieliśmy nawet jednego gorszego momentu, w którym chcielibyśmy wracać do kraju.

fabrykapodroznika.pl

[Głosów:0    Średnia:0/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ